Po bardzo, bardzo długiej przerwie, no bo po prostu życie, inne sprawy na głowie, a Yashka oczywiście cały czas z nami, jedna z nas. Tym razem jednak nie dało się nie pomyśleć, jaka to rocznica! 5 lat temu przyjechała do nas żeby wypełnić sobą pustkę po Wooliku, a również po pozostałych naszych malamutach, które odeszły lub też ... poszły sobie w świat...
Była to okazja do przytulania, choć potworek chciał raczej szukać smakołyków po krzakach i myślał, że pewnie mamy jakieś niecne zamiary. Jak pozowanie się skończyło, zaczęły się wreszcie Yashkowe wariactwa... Oby tak dalej!